Wizualizacja ostatnimi czasy zyskała sobie zaszczytną opinię leku na wszystko. Stosują ją wielkie gwiazdy showbiznesu oraz sportu. Także nasze rodzime. Do korzystania z wizualizacji przyznaje się między innymi Adam Małysz. Czym jest wizualizacja i w czym ma nam pomóc? No i jak do niej przystąpić?
Wizualizacja to, jak sama nazwa wskazuje, nic innego jak próba (z czasem fakt) stworzenia mocą własnej wyobraźni konkretnego kształtu, przedmiotu, osoby czy wydarzenia. Ważne jest jednak to, że nie mogą to być byle jakie rzeczy, lecz… trójwymiarowe, pełne detali. A więc kolorowe, pachnące, posiadające odpowiednią strukturę. Takie, które aż chce się dotknąć, by sprawdzić czy są rzeczywiste. Oczywiście, stworzenie takiej wizualizacji wymaga lat praktyki. Zanim przystąpimy na przykład do wizualizacji wydarzeń, musimy zacząć od czegoś prostszego, mniej skomplikowanego.
Najlepiej, abyśmy najpierw nauczyli się wizualizować jakiś przedmiot. Profesjonaliści przekonują, że najłatwiej zacząć od… jabłka. Usiądźmy zatem wygodnie i skupmy się na naszej wizualizacji. Na początku możemy zamknąć oczy, to powinno nam pomóc (z czasem zdobędziemy umiejętność powoływania przedmiotów do istnienia przy oczach otwartych). Wyobraźmy więc sobie jabłko: czerwono-zielone, z piękną błyszczącą (jakby lekko nawoskowaną) skórką, z ogonkiem lub bez. Na razie jedynie na nie patrzmy, nie ruszajmy go. Kiedy się zmęczymy, przerwijmy ćwiczenie i wróćmy do niego następnego dnia. Pamiętajmy, by się nie przemęczać: nasza imaginacja nie jest jeszcze przyzwyczajona do takiego wysiłku, musimy jej zatem dać nieco czasu. Na początku powinniśmy ćwiczyć maksymalnie dwadzieścia minut dziennie. Z czasem możemy nasze jabłuszko zacząć obracać, poruszać nim, również za pomocą (jedynie!) naszej myśli. Kiedy już nabierzemy wprawy, możemy bawić się jeszcze inaczej. Wymyślamy jakiś przedmiot, którego nie ma w naszym otoczeniu, a następnie powołujemy go do istnienia. Gdy już nam się uda, myślimy o kolejnym, dowolnie przez nas wybranym i znowu próbujemy go zwizualizować. Takie ćwiczenia powinny nam zapewnić wprawę w szybkim wyobrażeniowym tworzeniu przedmiotów. To doświadczenie przyda nam się w kolejnym etapie naszej przygody z wizualizacją. Dobrze by bowiem było, byśmy nauczyli się tak wizualizować rzeczy lub też osoby, aby pozostawały z Wami na dłużej. Wyobraźcie więc sobie jakaś bajkową postać lub kolejny przedmiot. Gdy już skończycie, odpocznijcie. Wyjdźcie do drugiego pokoju i zajmijcie się czymś innym. Wróćcie po kwadransie. Jeżeli zwizualizowana przez nas osoba lub rzecz nadal jest w miejscu, w którym ją stworzyliśmy, to znaczy, że się nam udało. Jeżeli nie, musimy jeszcze troszkę poćwiczyć. Dzięki takim ćwiczeniom nauczymy się wkrótce wizualizować, co tylko się nam podoba: osoby, wydarzenia, przedmioty.
Z wizualizacją ezoteryczną łączy się pojęcie tak zwanych myślokształtów. Są to, najprościej mówiąc, wizje, które sami wywołujemy (a wiec choćby jabłuszko, którym zajmowaliśmy się na początku), ale… wraz z towarzyszącymi wizualizacji emocjami. W wizualizacji liczy się bowiem nie tylko umiejętność stworzenia jakiegoś obrazu, ale także skupienia się na towarzyszących mu uczuciach. Jeżeli jesteśmy odpowiednio skoncentrowani, możemy oddziaływać na nasze otoczenie czy na nas samych. Jeżeli zależy nam na zdobyciu pracy, możemy to sobie zwizualizować. Wyobrażamy sobie zatem, że już znaleźliśmy wymarzoną posadę. Zastanawiamy się, jakie uczucia temu towarzyszą oraz nad tym, co przyczyniło się do odniesienia przez nas sukcesu. Krótko mówiąc, programujemy w ten sposób nasze ciało (i naszą podświadomość) tak, by rzeczywiście pracę zdobyło. Wydajemy polecenie, które ma ono dla nas wykonać. Możemy także wpływać na kogoś innego. Jeżeli ktoś z naszych najbliższych jest chory, możemy stworzyć wizualizację jego powrotu do zdrowia i za pomocą imaginacji i gromadzących się w nas emocji, wpłynąć na niego. Tak długo jak uda nam się utrzymać wizualizację i wpływać na kogoś z naszej rodziny, tyle będzie trwało jej pozytywne działanie. Nie obawiajcie się działania negatywnego. Nawet jeśli ktoś będzie chciał zrobić Wam krzywdę swoją wizualizacją i tak mu się nie uda. Taka wizualizacja uderzy przede wszystkim w swego twórcę.
Programowanie mózgu, zdobywanie pracy czy uzdrawianie bliskich za pomocą własnej imaginacji… Brzmi jak bajka? Być może. Ważne, że przynosi oczekiwane rezultaty.
